środa, 3 sierpnia 2016

Dlaczego SMOLEŃSK będzie gównem


Ileż to w historii kina było zwiastunów, które przedstawiały wspaniałe, oszałamiające i chwytające za serca widowiska ze świetnymi kreacjami aktorskimi, by koniec końców okazać się co najwyżej przeciętniakami żerującymi na pieniądze łatwo podniecających się widzów? Na jednej ręce licząc, to z pierdyliard. Co jakiś czas zdarzają się też słabe zwiastuny do dobrych filmów, co można wybaczyć, jeśli film sam siebie broni. Jest też ostatnia kategoria, czyli gówniane zwiastuny do gównianych filmów; i takim właśnie jawi się SMOLEŃSK, z którego zwiastuna mogę po krótce, w trzech punktach, wywnioskować dlaczego film będzie do dupy. 


1. Jakość zdjęć

Nie trzeba być wykształconym filmowcem, żeby odróżnić produkcję, w którą wpompowano ok. 10 milionów złotych, od serialu internetowego tworzonego przez grupę zapaleńców w przerwie między studiami, a dorabianiem na taśmie produkcyjnej. W tym przypadku jednak, twórcy najwyraźniej zdecydowali stawiać przed widzem wyzwania i odpowiedź wcale nie jest taka prosta. 

2. Scenariusz i dialogi

Mimo tylko dwóch minut i trzydziestu sekund, bolesna to przeprawa. Dialogi wypowiadane mechanicznie i drętwo, jakby postawiono przed kamerą przypadkowych ludzi i kazano im czytać z kartki męczą i dają się odczuć jako wpychane do gardła na siłę informacje udające zaskakujące odkrycia i fakty. Od dawna utrzymuję, że nie lubię polskich filmów, ponieważ połowy wypowiadanych kwestii zwyczajnie nie jestem w stanie dosłyszeć. Teraz dosłyszałem świetnie. Niestety.

Acha, nie zapominajmy o To nie jest proste, a nawet wręcz przeciwnie. 11/10

3. Reżyseria

To nie fair obwiniać reżysera za porażkę filmu, który od początku jest projektem producentów i ludzi z filmem nie związanych, ale przy takim temacie produkcji nie ma mowy o artystycznym podejściu, o swobodzie twórczej; Krauze skoczył wraz z całą ekipą na hajs i wycieczkę do USA. Shame on you. 

"Smoleńsk" nie jest filmem, to produkt, który półdebile uznają za odkrywczy i odpowiadający na pytanie, na które nie znane są odpowiedzi; tak też został nakręcony, żeby łatwo pomylić fikcję z prawdą - niczym "Spotlight", sprawi wielką rewelację i odkrycie i być może rzuci oskarżeniami, a za tym wszystkim ruszy tłum wiernych popleczników. Dla dobra sztuki filmowej, nie wspierajcie takich abominacji. Amen. Ave. Peace out.

0 komentarze:

Prześlij komentarz