Nie lubię mówić o filmie w kontekście twierdzeń definiujących mechanizmy naszej egzystencji w społeczeństwie i na świecie w ogóle. Jest jednak jeden film, który, gdy wziąć pod uwagę dane teorie – a tak się składa, że znam je ze studiów – to nabiera głębszego znaczenia, a jego narracja ma większy wpływ na widza.
Opowiedzieć o danym tytule względem teorii określających nowoczesny model społeczeństwa zdaje się być prosto i zarazem trudno. Dlatego m.in nie lubię tego robić.
Prosto, ponieważ badania i wnioski McLuhana, Baudrillarda i Levinsona obserwujemy w codziennym życiu. Postęp technologiczny wkroczył już w fazę rozwoju, który w znaczący i trudny do przeoczenia sposób zmienia struktury relacji międzyludzkich. W skrócie, świat się zmienia, a człowiek dostosowuje się do nowych warunków. Przy odrobinie uwagi jesteśmy w stanie to zauważyć – jeśli nie w obserwacji swojego otoczenia, to przez przyjrzenie się współczesnym mediom.
Z kolei trudność w tym zadaniu polega na wybraniu odpowiedniej pozycji do przeprowadzenia takiej analizy. Z jednej strony na wzięcie na warsztat nadaje się prawdopodobnie każdy film, bo istotą wszystkich produkcji jest oddanie pod ocenę i rozrywkę widza świata przedstawionego, w którym osadzona jest historia i bohaterowie. To znaczy, że wcielając się w rolę badacza – co robię w tej chwili - nawet z produkcji takich jak seria „Ludzkiej stonogi” można by wysnuć ciekawe wnioski. Np. na temat teorii „globalnej wioski”. Z drugiej jednak strony, odnosząc teorie ze ścisłej dziedziny (bo przecież mocno związanej z postępem technologicznym) do luźnych powiązań, łatwo o niechcianą nadinterpretację.
By więc w jak najdokładniejszy sposób ugryźć temat, zdecydowałem się wybrać niewielką produkcję Jasona Reitmana pt. „Uwiązani” z 2014 roku.
Film którego pojawienie się nie wywołało większego poruszenia, a który w perfekcyjny sposób prezentuje naszą egzystencje na pograniczu dwóch światów; rzeczywistej rzeczywistości i cyberświata.
Oś fabularna kręci się wokół kilku rodzin, których pociechy uczęszczają do tej samej szkoły. W trakcie opowieści poznajemy przygnębionego małżeńskimi problemami Dona (Adam Sandler), jego żonę Rachel i 15-letniego syna Chrisa (Travis Tope), który odkrywa w sobie pociąg do dewiacji w pornografii. Z powodu swojego przywiązania do ostrych filmów, chłopak ma problemy z najseksowniejszą cheerleaderką w szkolę Hannah (Olivia Crocicchia), która marzy o zostaniu znaną celebrytką. W dążeniu do celu pomaga jej matka Donna (Judy Greer) i wedle sugestii lokalnej agencji talentów zakłada córce stronę internetową, powiększając galerię o coraz to odważniejsze zdjęcia. Tymczasem drugoklasista Tim (Ansel Elgort) - najszybszy biegacz w szkolnej drużynie futbolowej - zmaga się z odejściem matki. Chłopak rezygnuje ze sportu, gdyż wydaje mu się bezcelowy, a ludzkie życie nieistotne w kontekście wszechświata. Swój czas poświęca głównie wciągającej grze on-line. Uwagę jego przykuwa jednak nieśmiała Brandy (Kaitlyn Dever), której to nadopiekuńcza matka Patricia (Jennifer Garner) kontroluje każde wciśnięcie klawisza na klawiaturze. Z kolei Allison (Elena Kampouris) to nowicjuszka wśród cheerleaderek. Pod presją rówieśników zrzuca kilogramy i dołącza do szkolnej elity, pragnąc jednocześnie utracić dziewictwo z miłością jej życia - Brandonem (William Peltz). (Źródło: filmweb.pl)
Pierwszą rzeczą na jaką warto zwrócić uwagę, to świetne zaplecze techniczne produkcji. Koncepcja z wykorzystaniem cyfrowych obrazków, jakie na ekranach swoich komputerów czy telefonów widzą bohaterowie w połączeniu ze statycznymi, przeciągniętymi scenami w jasny i dobitny sposób podkreśla prężnie działającą w praktyce idee globalnej wioski wg McLuhana. Jak sugeruje wymowny tytuł (pierwszy raz w życiu przyklaskuję dystrybutorowi za tłumaczenie), głównym łącznikiem między bohaterami jest połączenie z internetem; postacie z ekranu spędzają ze sobą część wolnego czasu i poznają się właśnie dzięki możliwości jakie daje technologia. Jednym słowem, bohaterowie są ze sobą uwiązani poprzez postępującą, elektroniczną globalizację.
Niesamowicie wymowne są również sceny w galerii handlowej pełnej ludzi zapatrzonych w urządzenia mobilne czy idącego szkolnym korytarzem Tima, którego fizyczna obecność zdaje się nie mieć najmniejszego znaczenia dla tłumu uczniów, których uwaga tkwi w elektronicznym półświatku.
Wspomniawszy o trójce bohaterów warto od razu odnieść ich zachowania do twierdzeń Baudrillarda i Levinsona. Zarówno Tim jak i Brandy są głęboko osadzeni w świecie symulakrów czyli wyidealizowanych lub zmyślonych awatarów. Chłopak wolny czas poświęca na kreowanie swojego herosa w grze online Guild Wars. Przybity nowym małżeństwem nieobecnej matki i bezrefleksyjnością swoich rówieśników opiera swoje życie i przyszłość (rzuca futbol) na mało znaczącej grze, sprowadza swoje jestestwo do ikonki na pulpicie komputera – stawia przy tym pytanie o wartościowość jednostki ludzkiej i jego czynów względem bezmiaru wszechświata. Jego postawa przechodzi transformację gdy poznaje córkę Patrici. Ta, pod pretekstem ochrony, zatraca swoje życie kontrolując każdy ruch dziecka i nieświadomie popycha je głębiej ku wirtualnej społeczności. Zamknięta w sobie i mocno ograniczona przez matkę Brandy powoli otwiera się przed jedynym, który w analogiczny sposób wykazał nią zainteresowanie. W miarę jak ta dwójka poznaje się, jesteśmy świadkami jak ubiera ona różową perukę, maluje usta czerwoną szminką i pod pseudonimem Freyja może być wreszcie „sobą” wstawiając zdjęcia na Tumblr i dzieląc się przemyśleniami z użytkownikami.
Swoje życie, w basenie nowych, nowych mediów, symuluje również Hannah. Wychowująca ją samotnie matka - pragnąc dla swojej pociechy szczęścia i sukcesu jakiego ona nie doświadczyła za czasów swojej młodości, kiedy to sama zniewalała wszystkich nieprzeciętną urodą - zarządza intrenetową galerią swojej córki. Ta zaś, mając bezgraniczną aprobatę rodzicielki, wciela się w rolę popularnej, jeśli nie najpopularniejszej i najlepszej, w okolicy; tej, której każdy zazdrości, bo jest zawsze krok do przodu niż inni. Jak nietrudno się domyślić, prawda jest zgoła inna. Hannah, by zaimponować rówieśnikom rozpowiada z pewnością dorosłej o swoim seksualnym zaangażowaniu i przyszłych sukcesach. Żeby stracić tylko dziewictwo, a nie twarz i reputację, na swojego pierwszego kochanka wybiera niezbyt popularnego w szkole chłopaka, z którym ma wykonać szkolny projekt. Chris, bo tak mu na imię, ma jednak pewien problem. By wywołać erekcję potrzebuje bodźca w postaci ostrego filmiku pornograficznego; staje się uzależniony od różnorodnej dominacji dostępnej w internecie, a której nie może mu dać niedoświadczona dziewczyna. Z tej otoczki pozorów wynika ostatecznie tylko niezręczna cisza w łóżku i piekąca w gardło gorycz zawodu.
To jednak nie koniec erotycznych problemów filmowych postaci. Don, ojciec wspomnianego wyżej, młodego fetyszysty, zmaga się ze stagnacją w małżeństwie. Nieudane próby ożywienia życia łóżkowego pary prowadzą w końcu nie tylko do oglądania pornografii, ale także do odwiedzin portali z seks anonsami. Jak na ironię, to właśnie zdrada pozwala im nawiązać nowy dialog i dojrzeć istotę ich związku.
Podobnie jest z młodziutką Allison, która oczyszczenie przeżywa dosłownie i w przenośni. Zapatrzona w wyidealizowane zdjęcia chudych dziewczyn w internecie, pragnie osiągnąć idealną sylwetkę, by zainteresował się nią Brandon – jej wielka, szkolna miłość. Kończy się to dla niej zarówno traumatycznie jak i szczęśliwie, bowiem dziewczyna, mimo medycznych powikłań, na czas otrzymuje pomoc . Jakkolwiek Allison nie jest kompletnie uzależniona od korzystania z mediów i nie kreuje w wirtualnym świecie lepszej wersji siebie, tak internetowa, perfekcjonistyczna wizja piękna dewastująco wpływa na nią i jej sposób patrzenia na świat.
Gdy film dociera do półmetka, następuje bolesna dla bohaterów kulminacja, która przypomina zerwanie ze skóry plastra. Poznani na początku, zagubieni ludzie doznają swoistego olśnienia. Na ich barki spada nieprzyjemny ciężar konfrontacji z rzeczywistością – cybernetyczna pępowina zostaje odcięta, a wynikające z tego perturbacje dają młodszym bohaterom poważną lekcję, a tym starszym przypominają o sprawdzianach jakie życie stawia na ich drodze.
Podsumowując powyższe filmowe odniesienia do twierdzeń McLuhana, Baudrillarda i Levinsona, smutnie sprawdzających się w naszej codzienności, nie sposób nie dostrzec pewnej ważnej puenty. W głównej mierze, problemy bohaterów mają podłoże seksualne i emocjonalne – wywodzą się z samotności i potrzeby akceptacji wolnej od krzywdzących sądów. Reżyser wskazuje, że sfrustrowani i niezrozumiani szukamy ukojenia w cyfrowym świecie, w którym elektrody monitora chronią przed wstydem i zakłopotaniem; przed żywym spojrzeniem, przed czymś czego nie jesteśmy w stanie kontrolować, odpowiedzialnością za czyny i wreszcie świadomością iż nie wszystko co oferuje ten świat jest dla nas, a prawdziwą wartość musimy znaleźć sami, bez podpowiedzi osób trzecich. Za sprawą rozwoju technologicznego stajemy się globalni i wszechobecni, lecz tym samym coraz mniej nas samych w sobie i najbliższym otoczeniu. Jak krzyczy w jednej ze scen, by przywrócić utraconą stronę Hannah „Just push the fucking button!”. Być może faktycznie należy nacisnąć przycisk – Esc.
PS Pod nazwiska twórców teorii podlinkowałem krótkie opisy ich założeń. Specjalnie nie zdradzam więcej, ani nie tłumaczę dobitniej, żeby można było obejrzeć film. Jeśli już tutaj dotarłeś lub dotarłaś, to teraz już nie ma bata - obejrzyj film, obejrzyj film, obejrzyj...
0 komentarze:
Prześlij komentarz